Info

avatar Witaj na moim blogu. Mam na imię Marcin. Mieszkam na warszawskim Służewcu. Jeżdżę rowerem i staram się zwiedzić ciekawe miejsca. Interesuję się architekturą, historią i fotografią. Blog prowadzę od 6389.20 kilometrów przejechanych rowerem. Po leśnych korzeniach i błotach przejechałem 875.80 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 20.53 km/h i szybciej mi się nie chce;)


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl

Moje jeździdło

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gewehr.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Za Miasto

Dystans całkowity:1725.90 km (w terenie 434.30 km; 25.16%)
Czas w ruchu:89:37
Średnia prędkość:19.26 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Suma podjazdów:818 m
Maks. tętno maksymalne:190 (96 %)
Maks. tętno średnie:157 (79 %)
Suma kalorii:24513 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:47.94 km i 2h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
46.00 km 4.30 km teren
03:01 h 15.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kadencja:/min
Kalorie: kcal

Żabieniec

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 0

Z żoną. Luźny przejazd na piknik do Żabieńca. Gorąco i komary strasznie cięły.
Kategoria Z rodziną, Za Miasto


Dane wyjazdu:
49.90 km 11.00 km teren
02:37 h 19.07 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:138 ( 69%)
Kadencja: 73/min
Kalorie: 1385 kcal

Wzdłuż Wisły

Sobota, 22 lutego 2014 · dodano: 22.02.2014 | Komentarze 1

Cały tydzień miałem zapieprz w pracy i musiałem śmigać autem. Piątek pomimo wolnego, też wypadł z pedałowania. Soboty już nie mogłem odpuścić i tak się stało.
  Wstałem po ósmej i zjadłem śniadanie. Dziwne to, bo ja nigdy śniadań nie jadam. Było to chyba podyktowane „głodem” wyjazdu. Kilka minut po dziewiątej, już kręciłem w stronę EC Siekierki. Na Kobylańskiej postawili wysokie ekrany i teraz nie widać, ani nie słychać zaplecza EC. Fajnie się jechało tam. Spod EC wzdłuż kanału, dotarłem na Wał Zawadowski. Dalej pomknąłem nim aż do Gass. Tam postałem chwilę na dawnej przeprawie czołgowej i pojechałem w stronę Konstancina.  Przy Wiśle, temperatura sporo niższa niż gdzieindziej.  W Konstancinie szybkie zastanowienie się gdzie dalej jechać. Pomysł pada na Łoś. Dawno tam nie byłem. W drodze do Piaseczna, jadę pod wiatr. Wieje tak, że staję na przystanku autobusowym i demontuję mapnik. Chcę choć trochę sobie ulżyć. Nie byłem pewien czy ten zabieg coś pomógł, ale na psychikę działał:) Teraz już wiem, że niestety nie pomógł i w Piasecznie się poddałem. Skręciłem w Puławską i pojechałem prosto do domu. 

Brakowało mi takich wyjazdów. Jak jutro deszcz nie przywali, to też gdzieś śmignę. Tylko gdzie?

style="background-color: transparent;" frameborder="0" marginwidth="0" marginheight="0" scrolling="no" width="650" height="500" src="http://www.sports-tracker.com/widgets/wdgt_workout.html?username=asr100&workout_key=1m4l9inlpuva7jh1">
Gdzieś na Wale Zawadowskim
Gdzieś na Wale Zawadowskim © Gewehr
Zimowe ujście Jeziorki do Wisły
Zimowe ujście Jeziorki do Wisły © Gewehr
Pomnik. Tym razem zimą
Pomnik. Tym razem zimą © Gewehr
Zamglona Wisła
Zamglona Wisła © Gewehr
Dawna przeprawa w Gassach
Dawna przeprawa w Gassach © Gewehr
Konstancin-Jeziorna
Konstancin-Jeziorna © Gewehr

Kategoria Byle Gdzie, Za Miasto


Dane wyjazdu:
44.00 km 9.00 km teren
02:13 h 19.85 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:170 ( 85%)
HR avg:129 ( 65%)
Kadencja: 66/min
Kalorie: 826 kcal

Jezioro, gospodarstwo i brodzenie w pokrzywach

Niedziela, 4 sierpnia 2013 · dodano: 08.08.2013 | Komentarze 3

Rano miałem do załatwienia temat w Radomiu. Wróciłem o 14:00, zjadłem obiad i zadzwoniłem do szwagierki czy jedzie ze mną. Powiedziała że jedzie. Cel główny jaki sobie obraliśmy, to jezioro Lisowskie. Pierwszy postój zaliczyliśmy w LK. Szwagierka tak się kręciła na rowerze, że odkręciła siodło od sztycy;) Dobrze że mieliśmy narzędzia i udało się naprawić. Komary cięły strasznie, zanim się spryskałem, byłem już pogryziony:( Przed jeziorem zatrzymaliśmy się w sklepie, gdzie naturalnie kupiłem piwo. Chciałem objechać jezioro i zatrzymać się przy wyciągu narciarskim i tam wypić piwo. Niestety, objechać się nie da. Odgrodzili się miejscowi i skutecznie zablokowali dostęp do jeziora:( Tak więc, zatrzymaliśmy się na końcu ścieżki i niepocieszeni tym faktem, wypiliśmy piwo. Podczas spożywania, wpadłem na pomysł żeby odwiedzić opuszczone gospodarstwo. Surf jakiś czas temu, ustawił tam Waypoint. Po dojechaniu na miejsce, okazało się że jest zamknięte. Zastanawiałem się czy wchodzić. Nie lubię naruszać czyjejś własności, lecz chęć zdobycia kilku punktów wygrała z obawami. Delikatnie otworzyłem furtkę i ruszyłem w gąszcz pokrzyw. Po spisaniu kodu i poparzeniu całych nóg, stwierdziłem że trzeba iść za ciosem i odwiedzić kolejny WP. Miała nim być dawna kładka na Jeziorce. Jak byłem tam wcześniej, to kod był na zalanym terenie i nie było do niego dostępu. Sprawnie dojechaliśmy do kładki i się okazało że woda opadła i jest już sucho. Tyle że pojawił się kolejny problem, zielone tak wywaliło, że miejsca z kodem nie było widać:( Musiałem chodzić w pokrzywach i innej zieleninie i szukać tego miejsca. Zielone miejscami, było wyższe niż ja;) Tym razem się nie poddałem i spisałem kod. Strudzony tymi poszukiwaniami, zarządzam jazdę do sklepu. Zatrzymujemy się w Konstancińskim sklepie i kupujemy po pianie. Dalej szybkim tempem, przebijamy się do Powsina. Postój robimy sobie na polanie. Wypijamy po perełce i jedziemy do domu;) Upał dziś był straszny.
Jezioro Lisowskie © Gewehr

Książęca Perła nad Lisowskim © Gewehr

Waypoint #3178 Opuszczone gospodarstwo na Kępie Oborskiej © Gewehr

Waypoint #3145 Most kolejowy nad Jeziorką © Gewehr

Polana w Powsinie © Gewehr


Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
00:29 h 26.90 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:172 ( 86%)
HR avg:151 ( 76%)
Kadencja: 79/min
Kalorie: 330 kcal

Sobolew- Do Wiatraka

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 28.07.2013 | Komentarze 3

Ostatni dzień pobytu w Sobolewie.
Wyjechałem już o ósmej rano. Dziś w planach jest tylko wiatrak, którego nie udało mi się odwiedzić dzień wcześniej. Szybko i sprawnie dojechałem do celu. Kodu niestety nie znalazłem. Chyba ślimaki się z nim rozprawiły:( Sam wiatrak jeszcze stoi, choć jest w bardzo złym stanie. Na powrocie, przyklejam jeszcze Vlepkę na kapliczce. Spodobała mi się i postanowiłem ją wprowadzić w rejestr Waypointgame:) Tym skromnym kilometrażem, kończę pobyt w Sobolewie. Podobało mi się tu i jeszcze pewnie tu wrócę;) Szkoda tylko, że tak mało jeździłem.

Sobolew © Gewehr

Waypoint #2200 Wiatrak z Poręby © Gewehr

Ep07-1007 © Gewehr

Kapliczka © Gewehr


Dane wyjazdu:
31.00 km 12.00 km teren
01:14 h 25.14 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:148 ( 74%)
Kadencja: 71/min
Kalorie: 758 kcal

Sobolew- Na Kopiec Kościuszki

Czwartek, 25 lipca 2013 · dodano: 28.07.2013 | Komentarze 3

Po czterech dniach pobytu w Sobolewie, nareszcie udaje mi się gdzieś pojechać. Do tej pory łowiłem sobie ryby i pochłaniałem spore ilości Perełki. Również przemawiała za wyjazdem, ilość zjedzonego przeze mnie mięsa z grilla.
Startuję chwilę po 9. Obieram kierunek na Kopiec Kościuszki. Zanim do niego dojeżdżam, oglądam sobie dokładnie drewniany zabytkowy kościół. Kościółek fajny, choć nie powala swoim wyglądem. Dalej strasznie dziurawą drogą, dojeżdżam do Kopca Kościuszki. Lec założył tu Waypointa. Miejsce przyklejenia Vlepki, strasznie zarosło pokrzywami i spisanie kodu, wymagało sporego wysiłku;) Przy kopcu, sprawdzam gdzie mam kolejny WP. Podzamcze i tamtejsze ruiny, stają się moim nowym celem. Zatrzymuję się jeszcze za Polikiem. Jest tam pozostałości młyna i ładny zalew. Teren trochę zaniedbany, a można by to fajnie zagospodarować. Dalej brukowaną drogą, docieram do Podzamcza. Jeszcze tylko zjazd asfaltem i widzę starą bramę. Właściwie to pozostałości po niej;) Nie pewny czy to jest to, wjeżdżam na teren. Po przejechaniu około dwustu metrów, mym oczom ukazują się ruiny. Zaczynam sprawdzać w telefonie, gdzie jest ukryty kod. Okazuje się że ten Waypoint, to jakaś farsa. Odpuszczam szukanie Vlepki i sobie zwiedzam teren. Trawa skoszona wokoło i w miarę czysto. Długo tam nie siedzę. Jakoś czuje się niepewnie w tym miejscu i wyjeżdżam do drogi. Tam ustalam kolejny punkt mojej wycieczki, a jest nim wiatrak w Porębie. Po drodze napotykam w lesie, pomnik upamiętniający Tadeusza Kościuszkę. Przystaję przy nim i przyklejam Vlepkę. Po dotarciu do Sobolewa i przejechaniu torów, odbieram telefon. Dzwoni żona i informuję mnie że dzieci chcą iść na lody i mógłbym już wrócić. Myślę sobie, co mi tam, wracam. Dzieci zjedzą lody, a ja napiję się piwka i dopiero pojadę odwiedzić wiatrak;) Niestety, ponownie nie chce mi się wsiadać na rower i pozostaję z tymi kilometrami do końca dnia.
Napiszę jeszcze coś o tamtych stronach. Niektóre asfalty są w gorszym stanie, niż polne drogi. Dziury takie, że navi mi odpadła od kiery:( Jest również sporo wzniesień, które fajnie się pokonuje. Mały ruch samochodowy.

Zabytkowy Drewniany Kościół w Sobolewie © Gewehr

Leśna Droga © Gewehr

Waypoint #2199 Krępa - Kopiec Kościuszki © Gewehr

Tablica © Gewehr

Spalić to Kure..wo:( © Gewehr

Kapliczka © Gewehr

Ruiny na Podzamczu © Gewehr

Ruiny na Podzamczu © Gewehr

Pomnik Kościuszki © Gewehr

Pomnik Kościuszki/ Tablica © Gewehr

Pomnik Kościuszki/ Tablica © Gewehr

Et22-1060 © Gewehr


Dane wyjazdu:
76.00 km 9.00 km teren
03:36 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:42.10 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kadencja: 75/min
Kalorie: 1820 kcal

II Zlot rowerowy Krainy Jeziorki

Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 2

Obudziłem się dziś przed ósmą i pierwsze co, to wyjrzałem przez okno. Nie pada, można jechać. Ucieszyłem się z tego powodu, bo wieczorem dnia poprzedniego strasznie lało. Plan miałem taki, aby wyjechać jak najwcześniej, odwiedzić kilka WP i zameldować się o 13:00 na zlocie rowerzystów Krainy Jeziorki. Na trasę wyjechałem o 8:30, czyli bardzo wcześnie;) Skierowałem się Puławską do Mysiadła i dalej na Konstancin. Wiatr był mały i dawał w plecy, co sprzyjało spokojnej jeździe. Sprawnie minąłem Konstancin i dojechałem do kościoła w Słomczynie. Trafiłem akurat mszę i nie mogłem spisać kodu. Ludzie stali na zewnątrz kościoła i bałem się że ktoś się zainteresuje Vlepką i ją zniszczy. Nawet próbowałem odczytać kod, ale sposób na „palenie głupa” się nie sprawdził. Kod jest tak wklejony, że wymaga głębszej penetracji;) Zawiedziony porażką, pojechałem na tor wrotkarski. Okolica toru jakby wymarła, zero ludzi. Tylko samochody, jadące trasą na Górę Kalwarie zakłócały ciszę. Spisuje kod i ruszam w kierunku Małej na niebieskim szlaku. Po dojechaniu do Konstancina ruchliwą szosą na Piaseczno, skręcam w lewo i już jadę bocznymi uliczkami. Dzięki GPS, szybko lokalizuję kod. Spisuję go i siadam do biesiady. Znaczy się piwa:) Zabijam jedną Perełkę którą zakupiłem w Chyliczkach i ustalam dalszą trasę:) Obieram kierunek na przejazd kolejowy w Jeziórku. W Pilawie, przypominam sobie że mam niedaleko nieodwiedzony WP. Jest nim miejsce rozbicia się śmigłowca z Millerem na pokładzie. Z racji że kawałek przejechałem to miejsce, muszę się wrócić. Łatwo znajduję wykarczowane miejsce i szukam właściwych drzew, gdzie ma być ukryty kod. Nie mam zdjęcia drzew, a internet nie działa w tym miejscu. Dzwonię do żony, a ona opisuje mi drzewa ze zdjęcia;) Spędziłem tam ponad dwadzieścia minut i kodu nie znalazłem. W domu obejrzałem zdjęcia i jestem pewien w 99%, że znalazłem właściwe drzewa. Niestety, ale kodu tam nie było:( Druga porażka w tym dniu. Pełen optymizmu i nadziei na pozytywne odwiedziny, ruszam przez błotnisty las do pomnika Szarych Szeregów. Tam też nie byłem, choć bardzo często tamtędy przejeżdżałem. Pomnik znajduje się przy nowym parkingu, na którym są również nowe wiaty piknikowe. Spisuje kod i śmigam w stronę Ustanówka. Tam robię sobie przy torach postój i nawadniam się. Normalnie poczyniłem Łomżing przy toringu:) Po uzupełnieniu płynów, podjeżdżam na przejazd kolejowy w Jeziórku. Spisuję ostatni dziś kod i ruszam na zlot. W agroturystyce pod Kogutem w Krępie jestem dwadzieścia minut przed czasem. Jest już tam sporo rowerzystów. Melduję się u koordynatora zlotu, pobieram mapę Krainy, kwit na kiełbasę i pędzę do baru po piwo. Siadam sobie przy stoliku i delektuje się piwkiem. Po odpiciu połowy, ruszam po kiełbaskę. Gdy wracam do stolika, wjeżdża Teich. Poznajemy się i idę kończyć piwko, oraz szamać kiełbasę;) Jak tylko kończę konsumpcję, to ogłaszają konkurs „toczenia koła” Myślę sobie, co mi tam, startuję. W eliminacjach mam najlepszy wynik, niestety w finale tylko trzecie miejsce;) Tym sposobem, zostałem szczęśliwym posiadaczem kolejnych łyżek do opon. Gdy do konkursu stanęły dziewczyny, to sobie uciąłem pogawędkę z Teichem. Jak wybiła godzina 15, ruszyłem do domu. Droga była nader ciężka. Bardzo silny wiatr w twarz, strasznie mnie zmęczył. Na Puławskiej wręcz dobił. Opadłem z sił i ledwo dojechałem do domu. Jak bym miał jechać jeszcze ze dwadzieścia kilometrów, to bym musiał robić przynajmniej półgodzinny postój.
Na koniec chciałem jeszcze podziękować Teichowi za spotkanie:)

Kościół św. Zygmunta w Słomczynie © Gewehr

Tor wortkarski w Słomczynie © Gewehr

Perła na niebieskim szlaku © Gewehr

Co się gapisz? © Gewehr

Pomnik Szarych Szeregów © Gewehr

Gołębnik nad kapliczką © Gewehr

Łomżing;) © Gewehr

Na zlocie © Gewehr

Na zlocie © Gewehr

Na zlocie © Gewehr

Na zlocie © Gewehr

Droga © Gewehr

Jeziorka © Gewehr


Dane wyjazdu:
168.60 km 61.00 km teren
09:26 h 17.87 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:19.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:142 ( 71%)
Kadencja: 55/min
Kalorie: 3612 kcal

Kraina Jeziorki

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 11

31 maja roku obecnego, na spotkaniu piwnym padł pomysł aby przejechać szlak Krainy Jeziorki. Ustaliśmy z Surfem wstępnie termin na 16 czerwca:)

Krótko o szlaku: Początek jest w Osuchowie w gminie Mszczonów, a kończy się przy ujściu Jeziorki do Wisły(okolice Konstancina). Jego długość to 82 kilometry. Szlak jest oznaczony na czerwono. Oznakowanie jest dobre, choć gdzieniegdzie jest brak tabliczek. Musieliśmy parę razy korzystać z mapy;) W okolicach Zalesia, odcinek szlaku o długości około 500 metrów jest nieprzejezdny. Błoto i zalegająca woda, zmusiła nas do objechania tego kawałka. Dzięki temu, nadłożyliśmy kawałek drogi:) Na trasie znajdują się trzy wiaty rowerowe. Posiadają stojaki na rowery i sporo miejsca. Usytuowane są tylko do połowy szlaku:( Może jeszcze nie zdążyli postawić i ich więcej, lub tylko tyle będzie? Szlak prowadzi przez większość lasem, polnymi drogami i wiejskimi terenami. Ja pojechałem na semi-slickach i to było strasznym błędem. Miejscami piach uniemożliwiał mi jazdę i musiałem prowadzić rower:( Zaliczyłem również w piachu jedną glebę;) Na szczęście nic się mi nie stało i mogłem spokojnie jechać dalej:)
Wystarczy już opisu, wracamy do wycieczki;)
Po dwóch tygodniach nadszedł ten dzień, a my byliśmy gotowi do wyjazdu. Ustawiliśmy się na Statoil, przy Puławskiej;) Jako że lubię mieć dobre ciśnienie w oponkach, zameldowałem się 10 minut wcześniej. Sprawdziłem ciśnienie, nasmarowałem łańcuch i byłem gotowy. Surf przyjechał o 7;33 i po chwili narady ruszyliśmy na trasę. Plan był taki, aby dojechać do Osuchowa, po drodze zbierając Waypointy i tam wystartować na szlak. Na Puławskiej mieliśmy ładne tempo i po chwili zameldowaliśmy się w Piasecznie. Przejechaliśmy przez miasto i udaliśmy się w kierunku Tarczyna. Pierwszy postój zaliczyliśmy przy cegielni Gołkowskiej. Był tam WP, którego nie miałem w swojej kolekcji:) Surf przy okazji postoju, dał mi lekcję na temat roślin. Jak on te wszystkie nazwy pamięta? Ja tam rosnących ziemniaków od malin nie odróżniam;) Następnym krokiem, był przejazd do Modrzewiowego Dworku. Samego dworku niestety nie widać:( Zielenina strasznie wystrzeliła i się schował. Przynajmniej udało mi się sfotografować „Strasznie Złego Psa”;) Teraz przyszedł czas na Tarczyn:) Tam robimy zapasy piwne i udajemy się do dworu w Drozdach. Tam spisuje kod i jedziemy dalej zahaczając jeszcze o szlaban w Michrowie, którego przegapiliśmy i pojechaliśmy kawałek dalej. Znaleźliśmy szlaban, ale za cholerę nie było przy nim wspornika;) Po chwili zastanowienia, Surf stwierdza że to nie ten. Wracamy i szukamy właściwego:) Po jakiś 400 metrach, jest! Schował się za zielonym i dlatego wcześniej go minęliśmy;) Spisuje kod i ruszamy. Napiszę szczerze, że ten WP by mi nie zapadł w pamięci, gdyby nie droga do niego. Spory piach był tam i pchałem rower;) Ten paskudny odcinek, odparował mi piwo które było kupione w Tarczynie:( Taki był skórkowany trudny;) Dalej jedziemy na niebieski szlak. Tu Lec założył WP. Ciekawe miejsce. Rzeczka sobie płynie przez drogę i fajnie to wygląda:) Kolejnym WP na naszej trasie jest kapliczka św. Jana. W kapliczce ptaki uwiły sobie gniazdo, w którym siedzi strapiony Jezus i nad nimi czuwa:) Dalej śmigamy do żwirowni, tam chwilę się kręcimy szukając pasa transmisyjnego, na którym miał być kod. Niestety pas wyparował i pozostało tylko zrobienie paru fotek. Miejsce fajne, tylko brak jako takiego zagospodarowania:( Czas mamy dobry, więc się nie spieszymy i spokojnie „pochłaniamy” kilometry. Dojeżdżamy do mini skansenu, który utworzył aktor Wojciech Siemion. Niestety gospodarz zmarł i całe dobro popada w ruinę:( A jest tam sporo mazowieckiej architektury. Szkoda trochę tego:( Z Petrykozów ruszamy w kierunku Lutówki. Jest tam bardzo ładny drewniany kościół, a wkoło niego jest kilka kapliczek. W Lutówce, robimy kolejne zapasy złocistego napoju:) Po drodze do Osuchowa, stajemy i się nawadniamy. Jest to ostatni luźny przejazd przed wjazdem na szlak. W Osuchowie zakładamy WP. Został nim kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika. Sam budynek jest ładny, a otoczenie jego stanowi droga krzyżowa, która jest wkomponowana w ogrodzenie. Znajduje się tam również drewniana dzwonnica, kapliczka Maryjna, pomnik JP2 i grób właściciela dóbr Osuchowskich. Po założeniu waypointa, nie zostaje nam nic innego, jak podjechanie do sklepu;) Co oczywiście czynimy i uzupełniamy zapas piany:) Zaopatrzeni jedziemy w kierunku początku szlaku. Po przejechaniu około pół kilometra, jest wyczekiwany szlak. Robimy pamiątkowe fotki i ruszamy. Mamy do przejechania wg. tabliczki informacyjnej 81,6 kilometra. Już na czwartym kilometrze szlaku, robimy pierwszy postój. Zapasy ciążą nam w plecakach i trzeba je zutylizować:) Pochłaniając piwko między stawami w Wygnance, miło sobie gawędzimy. Zasileni nową porcją pienistego napoju, kierujemy się w stronę Przęsławic. Zanim dojechaliśmy do Przesławic, zatrzymujemy się przy pierwszej wiacie rowerowej. Ocena jej, jest jak najbardziej pozytywna:) Robimy fotki i śmigamy dalej. Dalej, to znaczy jakiś kilometr. Znowu postój i focenie zalewu w Osieczku. Nad zalewem, powstaje jakiś Hotel, lub coś w tym stylu. Będzie gdzie się zatrzymać na browarek. Ucieszą się rowerzyści, którzy będą strudzeni na szlaku:) Zahaczamy jeszcze o kościół w Jeziórce, wypijamy kolejne piwo i mijamy Przęsławice. Stajemy w Kolonii Jurki. Jest tam dawny młyn wodny, który zostaje naszym Waypointem. Za młynem jedziemy polną drogą, a na niej zalega sporo piachu. Surf mi odjeżdża na jakieś 400 metrów. Ja oczywiście znowu pcham rower:) Pieprzone semi-slicki, tak pływają w piachu, że nie da się jechać. Gdy dopadam Surfa, pałaszuje owoce w sadzie:) Ja nie byłem gorszy i sobie też podjadłem. Przez Kocerany, dojeżdżamy do Głuchowa i tam przebijamy się na drugą stronę DK7. Jadąc wzdłuż „siódemki”, bijemy rekord maksymalnej prędkości :) W Kośminie kolejny postój i uzupełnienie płynów. Sklep jak w PRLu. Laska podaje piwo przez uchylone, okratowane okno. Ciepłe w dodatku, chyba nawet tam lodówki nie było. A fee. Tyle że pić się chciało i nie było wyboru. Dalej przez Racibory i Prace Duże, dojeżdżamy do Łosia. Tam robimy chwilowy pit-stop i obficie polewamy się płynem na komary. Zaczyna słońce się chylić ku zachodowi i krwiożercze bestie zaczynają strasznie doskwierać. Pomiędzy Łosiem a Zalesiem, zaczyna się w lasach błoto. Krótki odcinek szlaku, musimy objechać. Niestety nie było jak tam przejechać, a brodzić z rowerem na ramieniu nie mieliśmy ochoty. W Zalesiu spisuję kod z WP i jedziemy dalej. Dalsza trasa aż do Gass, przebiega nam sprawnie. Dopiero za Gassami, zaczynają boleć mnie ręce. Kończymy szlak o zachodzie słońca. Zadowoleni że się nam udało go sprawnie przejechać, kierujemy się w stronę Kabat. Przyznam szczerze, że tu już strasznie czuję te kilometry w tyłku. Momentami muszę pedałować na stojaka:( Z Surfem rozstaję się na KENie i jadę samotnie dalej do domu. Robię jeszcze postój przy wyścigach i spijam dosłownie resztki z bidonów. W domu melduję się po 9 i pół godzinie i przejechaniu 168 kilometrów. Jestem zmęczony i zadowolony. Fajnie było!
Dzięki Surf za dobre towarzystwo. Sam na pewno bym tego nie przejechał;)

Zapis trasy niekompletny. Bateria w telefonie nie wytrzymała.
/3405153
Bestia za płotem;) © Gewehr

Tarczyn © Gewehr

Kapliczka © Gewehr

Dworek w Drozdach © Gewehr

Zabudowania dworskie © Gewehr

Śluza © Gewehr

To nie kałuża, to rzeczka;) © Gewehr

Kapliczka © Gewehr

Mazowieckie klimaty © Gewehr

Żwirownia © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ 1 Wiatrak © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ Wioska © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ Izba © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ Do chaty © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ Smutna © Gewehr

Skansen Wojciecha Siemiona/ 2 Wiatrak © Gewehr

Kościół w Lutówce © Gewehr

Kapliczka przy kościele © Gewehr

Paśnik © Gewehr

Komin i coś © Gewehr

Kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika © Gewehr

Kościelne Wnętrze © Gewehr

Kapliczka przy kościelna © Gewehr

Grób Feliksa Wołowskiego © Gewehr

Początek Szlaku © Gewehr

Wiata na szlaku © Gewehr

Piec nad zalewem w Osieczku © Gewehr

Kościół w Jeziórce © Gewehr

We młynie © Gewehr

Jeziorka © Gewehr

W sadzie © Gewehr

Koniec Szlaku:) © Gewehr


Dane wyjazdu:
67.80 km 8.00 km teren
03:11 h 21.30 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:183 ( 92%)
HR avg:148 ( 74%)
Kadencja: 76/min
Kalorie: 1807 kcal

Zawsze trzeba mieć cel….

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 2

….ja takiego dziś nie miałem:) Znaczy miałem, ale łatwo go straciłem:( Założyłem wczoraj, że pojadę do Słomczyna k. Grójca. Dziś się tam odbywają wyścigi z cyklu Rallycross Cup. Niestety, wstałem o 10:20 i było za późno żeby tam jechać:( Za oknem była ładna pogoda, lecz była spora szansa na burzę. Stwierdziłem że pozostaje mi, pokręcić się po Warszawie. Wyjechałem bez konkretnego celu, miałem kręcić i po drodze układać trasę;) Pojechałem przez Mokotów, do mostu Poniatowskiego. Dalej do ronda Wiatraczna i Grochowską do Marsa. Następnie zaatakowałem most Siekierkowski. Na nim stwierdziłem że mam gdzieś miejskie pedałowanie;) Pojechałem w stronę Gassów. Zrobili fajną ścieżkę na Wale Zawadowskim. Ciągnie się prawie do samego ujścia Jeziorki:) Na wysokości ujścia rzeczki, postanowiłem że podjadę do sklepu w Okrzeszynie i zrobię zakupy. Kupiłem sobie bułeczki i Perełkę:) Ze sklepu wróciłem do ujścia i pojechałem dalej do Gassów(jak tą miejscowość odmieniać gassów/Gass?) Po dotarciu na starą przeprawę, zrobiłem sobie rundkę po podwodnych płytach i pojechałem kawałeczek dalej. Usiadłem sobie nad Wisłą i zjadłem śniadanie. Był to mój pierwszy postój. Woda wysoka, a na powierzchni płyną mega ilości syfu:( Odpocząłem jakieś 20 minut i wyruszyłem w drogę powrotną. Siedziałem dlatego tak krótko, bo obawiałem się że zmoknę. Niebo bardzo pociemniało i w oddali było słychać grzmoty;) Na szczęście uciekłem i byłem suchy:) Jeszcze tylko pojechałem przez Konstancin i dalej prosto do domu. Samemu mi się nie chciało dalej kręcić, szkoda.
PS: Pogoda się poprawiła, to i widać ludzie na ulicach są bardziej uśmiechnięci:)/3405153/3405153
Budynek TVP © Gewehr

To nie ptaki, to śmieci:( © Gewehr

Szare Misto:( © Gewehr

DDR, Wał Zawadowski © Gewehr

Ciekawy wymysł;) © Gewehr

Zalana przeprawa © Gewehr

Śniadanie:) © Gewehr

Wisła © Gewehr

Masz jedz, chudy jesteś;) © Gewehr

Konik:) © Gewehr

Konstancin © Gewehr

Przydrożny Krzyż © Gewehr
Kategoria Byle Gdzie, Za Miasto


Dane wyjazdu:
58.60 km 17.00 km teren
02:48 h 20.93 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max:189 ( 95%)
HR avg:153 ( 77%)
Kadencja: 69/min
Kalorie: 1298 kcal

Konstancin, Las i Pogaduchy przy Piwie

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 4

Wstałem rano, znaczy się o 11:00 i postanowiłem że zmienię opony na semi-slicki. Tak też uczyniłem:) Zjadłem obiadek, przeprogramowałem licznik i pulsometr i ruszyłem. Założenie było takie, aby dojechać do Lasu Kabackiego i tam się pokręcić. Jednak gdy tylko wyjechałem, zauważyłem że oponki wolą asfalt i się zapędziłem Puławską do Okulickiego. Minąłem pozostałości Polokoloru i udałem się do Konstancina. Pierwszy postój zaliczyłem nad Jeziorką, przy Starej Papierni. Wpadł mi pomysł odwiedzenia WP. Nie pamiętałem dokładnie gdzie on się znajduje, ale pojechałem w stronę ujścia Jeziorki i go zlokalizowałem. Niestety, Vlepka stoi w wodzie po ostatnich opadach i nie chciało mi się brodzić;) Waypoint pozostał nadal nie zdobyty:( Jeszcze podjechałem zobaczyć czy już całkowicie zburzyli pływalnię, nawet gruz jest już wywieziony. Ciekawe co tam zbudują, teren przy szkole, więc może powstanie coś pożytecznego;) Teraz przyszła kolej na Powsin. Dojechałem sprawnie, choć wiatr dawał po oczach na Drewny. W Powsinie chciałem sobie objechać ulicą Gąsek. Niestety była tam kolizja i Policja zamknęła przejazd. Rowerzyści również nie byli wpuszczani:( Więc nie pozostało mi nic innego jak podjechać pod skarpę przy sośnie. Na górze miałem atak komarów. Cięły tak że nie dawałem rady się popryskać środkiem anty komarnym;) Jak już się uporałem z tymi pijakami, to podjechałem na polanę piknikową. Tam szok, dwie wiaty tyko zajęte i ludzi jak na lekarstwo. Posiedziałem chwile odpijając pół bidonu izotoniku. Siedząc tak i przemyślając, wpadłem na pomysł przejechania się na Warszawską Masę Krytyczną.Nigdy nie byłem i chciałem zobaczyć jak to wygląda. No i ruszyłem w kierunku Zygmunta. Jednak gdy byłem na wysokości Doliny Służewieckiej, zadzwonił do mnie Surf. Po rozmowie telefonicznej skorygowałem trasę i popędziłem w kierunku Delikatesów na Moczydłowskiej. Tam się spotkaliśmy i zrobiliśmy zakupy;) Moczydłowską wjechaliśmy w las i spokojnym tempem udaliśmy się na polanę. Tam przy miłej pogawędce wypiliśmy zakupione piwko:) Komary cięły tak że trzeba było dokładać towaru na siebie co chwilę:( Po wypiciu skromnego zapasu ruszyliśmy do domu. Surf oprowadził mnie uliczkami Ursynowa, po których jeszcze nie jeździłem:) Dojechaliśmy do Roentgena gdzie się rozjechaliśmy, a ja popędziłem do domu:)
Most Kolejowy nad Jeziorką © Gewehr

Stara Papiernia © Gewehr



Dane wyjazdu:
37.00 km 19.00 km teren
02:49 h 13.14 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:153 ( 77%)
HR avg:117 ( 59%)
Kadencja: 47/min
Kalorie: 568 kcal

Waypointgame

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 1

Dawno nie brałem udziału w Waypointgame, więc nadszedł czas to naprawić:) Razem ze starszym synem odwiedziliśmy trzy WP i pośmigaliśmy leśnymi dróżkami po Kabackim:)
/3405153

Statystyki zbiorcze na stronę